To dobrze, że w naszym kinie pojawiają się reżyserki, które próbują poruszać tematy uważane powszechnie za "męskie". W tym sensie "Skrzydlate świnie" są z całą pewnością krokiem w dobrym kierunku i w polskiej kinowej lidze plasują się wysoko. Jednak do światowego poziomu jeszcze trochę brakuje.
Bohaterem "Skrzydlatych świń" jest Oskar. Facet ma charyzmę i potrafi porwać tłumy, tyle tylko że nie bardzo ma gdzie swoje umiejętności rozwijać. Mieszka bowiem w małym miasteczku na prowincji, a perspektywy lepszego życia są mizerne. Jedynym miejscem, gdzie jest kimś, jest stadion piłkarski. Nie, Oskar nie jest piłkarzem, aż takich ambicji to on nie ma. Jest kibicem, i to nie byle jakim, a liderem "ultrasów", fanatycznych zwolenników, którzy okrzykami i pieśniami wspierać będą swoją drużynę, choćby ta właśnie przegrała walkę o pozostanie w lidze. Przez 90 minut jest wodzem. Nie ma się co dziwić, że cała reszta się dla niego nie liczy. Problem w tym, że kibicowaniem nie nakarmi rodziny.
A może? Oto Oskar otrzymuje kuszącą propozycję. Przejście do wrogiego klubu, gdzie za porządną pensję będzie organizował kibiców. Dziewczyna Oskara, świeżo upieczona matka jego syna, rodzice, teściowa, wszyscy chcą, by pracę przyjął. Jeśli jednak to zrobi, zdradzi ideały, zdradzi tych, którzy szli za nim, a teraz zostaną pozostawieni na lodzie. Co zwycięży? Lojalność czy pragmatyzm?
Historia Oskara jest typowa dla polskiego kina i Anna Kazejak nie zrobiła nic, by nadać jej choćby cień oryginalności. Swoje wysiłki włożyła raczej w to, by znaną formę przybrać w nowe szaty. Osadzenie fabuły w środowisku kibiców i to nie tych z wielkiej metropolii, ale z prowincji było z całą pewnością dobrym pomysłem. I za to reżyserce należą się dodatkowe punkty, nawet jeśli kibice wyglądają u niej jak bohaterowie greckiej tragedii, a nie ludzie z krwi i kości, jakich można spotkać na stadionowych ławkach.
O ile film jest dobry, ale nie rewelacyjny, o tyle jestem pod olbrzymim wrażeniem wydania DVD. Kiedy włączyłem płytę i zobaczyłem, że mogę ustawić angielskie napisy, dosłownie zdębiałem! W końcu ktoś pomyślał o tym, że żyjemy w globalnej wiosce, gdzie każda płyta DVD może zostać kupiona i przetransportowana do prawie każdego zakątka na kuli ziemskie. Liczę na to, że już wkrótce angielskie napisy staną się normą. Na płycie jest także obszerny materiał o kulisach produkcji. Można także obejrzeć teledysk Comy z piosenką z filmu. Do wyboru mamy też dwie ścieżki dźwiękowe 5.1 i 2.0.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu